a szczególnie ich aromatyczne, pełne smaku zupy. Zwykle jednak dania tego typu jadałam poza domem. Nawet nie myślałam, żeby próbować odtworzyć je w domu. Po pierwsze dlatego, że większość przepisów wymaga posiadania wielu orientalnych składników, które nie były dotychczas dostępne w zwykłych marketach. Można je było kupić jedynie w delikatesach z zagranicznymi produktami, które nie należały do najtańszych. Bałam się też, że jeśli kupię wszystkie składniki potrzebne do jednego dania i nie wykorzystam ich od razu, to się zmarnują. Po drugie sądziłam, że nie da się zrobić autentycznej kuchni tajskiej, wietnamskiej czy indyjskiej bez doświadczenia, składników i specjalnego sprzętu.
Od past curry, sosu rybnego, sojowego, pasty z tamaryndowca, oleju sezamowego, po mleczko kokosowe, makarony itp. Zaczęłam eksperymentować i okazało się, że wystarczą świeże składniki takie jak wołowina, kurczak, krewetki, tofu i trochę przypraw. Początki nie były zachwycające, ale nieskromnie powiem, że mój pad tahi jest już bliski perfekcji. Bardzo lubię robić rozmaite wersje curry, indyjski butter chicken i właśnie zupy. Aromatyczny wywar podkręcony nutą ostrości, złagodzony kremowym mleczkiem kokosowym. Do tego chrupkie warzywa, grzyby, makaron ryżowy. Bulion może być warzywny, na bazie mięsa lub owoców morza. Warto korzystać z tego co akurat znajdzie się w lodówce. Z doświadczenia wiem, że tak powstają najbardziej zaskakujące i odkrywcze dania.
Od jakiegoś czasu kuchnia ta staje się coraz bardzie popularna, a typowe dla niej produkty możemy znaleźć na półkach praktycznie każdego dyskontu. Mogę się założyć, że każdy z nas choć raz kupił sos sojowy, mleczko kokosowe czy pastę curry. Nie popełnijcie mojego błędu i zaopatrzcie się w podstawowe składniki, które wykorzystuje się w większości przepisów. Będzie to na pewno sos sojowy, sos rybny, olej sezamowy, pasta curry, mleko kokosowe, ryż i makarony. Przygotowując coś azjatyckiego warto też kupić świeżą papryczkę chili, limonkę, kolendrę lub cebulę dymkę, orzeszki ziemne lub nerkowce. Uwierzcie mi, że jak raz wam się uda stworzyć z nich pyszne danie, będziecie je robić coraz częściej, a składniki się nie zepsują. Są pyszne, aromatyczne, pożywne i szybkie w przygotowaniu. Ja swoją pułeczkę orientalną uzupełniam już kolejny raz.
Choć jej nazwa sugeruje by użyć pasty laksa, ja w swoim przepisie zamieniłam ją na czerwoną pastę curry. Dlaczego? Ponieważ jest o wiele łatwiej dostępna (stacjonarnie nigdy nie udało mi się kupić pasty laksa), a ich skład nie wiele się różni. Oczywiście jeśli uda wam się ją zdobyć, zachęcam do jej użycia, jednak w tej wersji smakuje równie pysznie! Zupa ta pochodzi z Malezji, a jej bazowym składnikiem jest mleczko kokosowe i właśnie mieszanka chili, kolendry, czosnku, cebuli, limonki, galangalu, kurkumy i pasty krewetkowej. Można oczywiście przygotować ją samemu, jednak trzeba zaopatrzyć się w produkty, których raczej nie trzymamy w swoich spiżarniach. Dlatego osobiście jestem zwolennikiem kupna gotowej mieszanki z dobrym składem. Wywar podaje się z makaronem ryżowym, kolendrą i świeżą papryczką chili. Serwowana jest zwykle z krewetkami, kurczakiem lub rybą. Ja swoją przygotowałam z udkiem kurczaka, papryką, mieszanką azjatyckich grzybów i dodatkową porcją ostrości w postaci sosu chili. Wyszła przepyszna!
Zupa:
Sos chili:
Dodatki:
Na 1 porcję: 604kcal 30,7g Tłuszczów 56,5g Węglowodanów 27,1g Białka
peace.